Ziemniak na balkonie
Miałam 15 kg kiełkujących ziemniaków w piwnicy i zupełny brak pomysłu co z nich zrobić nim zgniją. Miałam też w zanadrzu Piotra, który najczęściej zna odpowiedź na każde moje pytanie oraz posiada nieprzyzwoity talent kulinarny, co w połączeniu rokowało pysznym rozwiązaniem :). „Co zrobić z tych ziemniaków Piotr?”
„Posadź sobie na balkonie”.
No idiotkę ze mnie robi. Może i jest mistrzem humusu, może każda polewa na cieście w wykonaniu Piotra wygląda jak smaczna politura, ale ziemniaki na balkonie. Ostatnio kiedy widziałam ziemniaka w postaci innej niż bulwa, obrastał w stonkę. Cudowna perspektywa zagospodarowania balkonowych donic ;). Dorzucił jeszcze „…ziemniak ładnie wygląda”.
„Ładnie wygląda” zadziałało jak magnes, a ja zaczęłam szukać informacji o uprawie ziemniaków, co nie jest wcale takie oczywiste dla mieszczucha ;). Okazuje się, że nie był to odkrywczy pomysł. Można nawet kupić specjalne donice do uprawy ziemniaków. Bardzo na serio o ziemniakach w doniczkach, przeczytacie na blogu Joasi – Scrapbook Offgrodniczki ( tutaj link ).
W ramach testu oraz bez nadziei na wielkie sukcesy, wsadziłam cztery ziemniaczki do puszki na głębokości około 20cm, zasypałam ziemią, podlałam, a dwa dni później … Oczom moim ukazał się kiełkujący ziemniak. Ha, rolniczka ja!!!
Kiedy lobelia przekwitała, lawenda padała, on dumnie w górę :). Na zdjęciu powyżej tempo wzrostu rośliny dzień po dniu.
Po dokładnie miesiącu, ziemniak przerósł wszystkie inne rośliny. W sumie dobrze, że tylko cztery ziemniaczki posadziłam, bo 15kg mogłoby mocno zdominować balkon ;).
Ziemniak w worku.
Zapuszkowany zaczynał wyglądać dziwacznie.
Z jutowej torby na zakupy, która może i prezentowała się, ale była sztywna, niepraktyczna… wycięłam uszy, wsypałam ziemię, przesadziłam ziemniaka, podlałam…
I rośnie :). Tak, dzięki wolno rzuconemu pomysłowi Piotra, mój ziemniaczany okaz zdobi balkon. Kwitnie nawet! A nuż plony zbiorę ;). Czasami te najbardziej abstrakcyjne pomysły okazują się być trafione. Na pewno zaskakuje wzrostem i biorąc pod uwagę małe zaangażowanie w jego uprawę, jest wdzięczną rośliną.
A Wy jaką abstrakcję uprawiacie na balkonie ?
Jaką abstrakcję? Piankę budowlaną, ale o tym już wspominałam ;) śmieszny pomysł z tymi ziemniakami, ale najważniejsze to, że zielono jest ;)
Pianka budowlana… hmmm, nie zielona na pewno ;).
To moje pomidory, zioła, truskawki i sałata to pikuś przy Twojej hodowli :D
Dziś u sąsiadów widziałam słonecznik, ale nie ozdobny, tylko taki do jedzenia i chyba w następnym roku się skuszę :)
Pomysł z ziemniakami uważam za super :)
Arleta wymiatasz swoim warzywnikiem :). W sumie skoro już mamy coś na tych balkonach, to dlaczego nie czerpać z tego korzyści, ponad walory wizualne. Dzisiaj przeczytałam, że ziemniak po sprowadzeniu do Europy początkowo pełnił funkcję dekoracyjną. Więc nie ja go odkryłam na balkonie ;).
Dziękuję :).
Ziemniaczki faktycznie okazałe i pięknie się prezentują! Bardzo się cieszę że mój artykuł się tutaj przydał :)
Posadzenie w worku jest bardzo sprytnym rozwiązaniem, bo można sukcesywnie dosypywać ziemi i odwijać brzegi powiększając „doniczkę” i tym samym – zbiory. Trzymam kciuki!
A, i jeszcze – zwykle jak ziemniaki kwitną to znaczy że już się tworzą bulwy – można delikatnie odsunąć ziemię i sprawdzić czy już się pojawiły. Mnie zawsze cieszy taki widok :D
Pewnie, że się przydał :). Myślę, że każdy, kto chciałby wyhodować swoje ziemniaczki, znajdzie u Ciebie wszystkie istotne informacje. Ja skupiłam się na „oby wyrósł i wyglądał” ;) i ten sukces udało się osiągnąć.
Kiedy go przesadzałam już zakwitał – bulwy żadnej nie było. Może dlatego że gniótł się biedak w tej puszce, ale teraz szczęściarz ma chyba wszystko, by „zaowocować” :).
Oj! Zamarzyły mi się młode ziemniaczki ze śmietanką! W przyszłym roku sadzę moje :)
I koperkiem :). Jak ja Cię rozumiem :).
Pingback: Balkon zero watse - pomysły diy
Pierwsze moje ziemniaki wyhodowałam w worku z ikei i były pyszne , zazdroszczę balkonowych ziemniaczków bo na pewno będą smakowały super :)
W tej niebieskiej torbie sadziłaś? Zaglądałam ostatnio do ziemniaczków i coś tam na obiad lub dwa będzie :).
Pingback: Rośliny jadalne na parapecie - Klinika DIY