czwartek, 19 września, 2024
balkonDIYdrugie życie rzeczy

Koleusy w puszkach

Ja nadal w śmieciach robię ;). Kliniczny przypadek, a na swoją obronę mam tylko to, że koleusy kupiłam :). Za ich wyborem stało kilka argumentów, poza oczywistym „akurat były w kwiaciarni” ;). Idąc dalej, raczej ze mną wytrzymają, słoneczna loggia ich nie zabije i są kolorowe. Przy sprzyjających wiatrach dotrwamy wspólnie do jesieni, a wtedy na salony zapraszam :).



Puszki w wersji max po sosach pomidorowych, upolowałam w zaprzyjaźnionej pizzerii. Szeroki uśmiech i bez zbędnych pytań, Paweł ( pan od pizzy ) odkładał każdą opróżnioną puszkę. Swoją drogą, po akcji ze spalonymi żarówkami ( tutaj w świecącej wersji ), moi znajomi już nie dziwią się tak bardzo, kiedy ogłaszam zapotrzebowanie na śmieci ;).

Akurat te puszki obiecałam dziewczynom z kreatywnej grupy na Facebook. Tyle, że nie wytrzymałam i wybaczcie dziewczyny, będą kolejne – Paweł nadal odkłada :).


Doniczki z puszek na balkon.

Puszki oczyściłam, a klej usunęłam wacikiem namoczonym w rozpuszczalniku. Zebrałam:

  • białą farbę akrylową
  • pędzel
  • gąbkę kuchenną
  • taśmę malarską


Nawet jeśli zdjęcie na to nie wskazuje, to dokładnie przykleiłam taśmę malarską, na liniach puszek. Przy okazji testowałam nową taśmę Tesa. W odróżnieniu do papierowej trzeba ją ciąć nożyczkami, jednak faktycznie mocno się trzyma.



Pierwszą warstwę malowałam pędzlem.



Dwie godziny później, kolejną nakładałam gąbeczką namoczoną w farbie. Zdjęcie idealnie pokazuje różnicę między smugami od pędzla, a gładką powierzchnią po dociskaniu farby gąbką.



Po przeschnięciu, ściągnęłam taśmę i zostawiłam na kilka godzin, by farba dobrze się utwardziła. I to w zasadzie tyle. Pozostaje posadzić rośliny :).



Zanim sceptycy zarzucą mnie pytaniami „czy nie rdzewieją ?”… Większość puszek wewnątrz wyłożone jest folią i nie, nie rdzewieją. Chyba, że zrobimy dziurki w dnie, czyli przerwiemy folię, a i tak trzeba sporo czasu, by korozja była widoczna. Dwa, to nie jest doniczka na kolejne dziesięciolecia, dokładnie jak ceramiczna, z czasem obrasta patyną.





Zrobiło się kolorowo i nawet rojnik zakwita nieśmiało. Oczywiście, to nie moje ostatnie balkonowe słowo, a dobry początek :).



9 komentarzy do “Koleusy w puszkach

    • Zawsze możesz potraktować jak osłonki, albo zrobić dziurki i dodać podstawki. Swoją drogą nie każda z nas musi mieć to samo, a Ty na pewno masz inne ciekawe, piękne pomysły na rośliny :).

      Odpowiedz
  • U mnie w tym roku na balkonie cudny zestaw: kurz, pył i panowie w ogrodniczkach ;) tak więc zero kwiecia – może to i lepiej dla kwiecia (zeszłoroczne pelargonie do tej pory wspominane są jako życiowa porażka ogrodnicza ;)) a u Ciebie w tych uroczych 'śmieciach’ cudnie wszystko wygląda :)

    Odpowiedz
    • Rozumiem Cię doskonale, bo cały zeszły sezon miałam taki sam zestaw ;). Zero światła, rusztowanie i poranne „dzień dobry pani”. Dziś wyglądają i cieszą, tyle, że wybieram wyłącznie rośliny niewymagające specjalnej troski ;), tolerujące silne słońce i moje niedopatrzenia :). Poprzednicy, jak million bells, to była chwilowa radość, a potem tragedia. Kiedy już u Ciebie kurz opadnie na pewno trafisz na swoje roślinki :).

      Odpowiedz
  • Kwiatki są głupie, bo trzeba je podlewać i w ogóle… :P

    A tak na poważnie, fajny wpis. Kasiu, byłbym wdzięczny jakbyś pokazała kilka sposobów na to, jak zorganizować sobie kable w domu ;)

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *