wtorek, 14 stycznia, 2025
drugie życie rzeczyjeansmetamorfozawnętrza

Taborety PRL w jeansie

„Ale ciężkie…” skomentował nowy właściciel dwóch taboretów, o których metamorfozie dzisiaj opowiem. Mają normalną wagę, normalnych taboretów. Solidnych, na drewnianych nogach. Słowo daję, że nie upchałam w nich ołowiu ;). To my przyzwyczailiśmy się do papierowych mebli, a pozbywamy się tych, które służyły i mogą jeszcze służyć lata. Swoją drogą, ku mojej uciesze :).

Taborety, tak zwane patyczaki z lat 60-70tych, delikatnie różniące się wysokością, czekały na mnie pod śmietnikiem. Pod dwoma różnymi śmietnikami.


metamorfoza krzeseł


Taborety PRL od nowa

Na pewno łączyła je stara tapicerka, sypiąca się gąbka i jakieś tam próby reanimacji przez poprzednich właścicieli. Nic tyko zedrzeć stare i położyć nowe.



Usunięcie starej tapicerki

Podczas tej części pracy mam zawsze nadczynność wyobraźni i widzę, co to się mogło na tych krzesłach dziać przez ostatnie 50 lat. Mogłabym sobie oszczędzić zachodu i tylko obić starą, wypierdzianą tapicerkę? Akurat tego sobie nie potrafię wyobrazić ;).

Usunęłam tkaninę oraz resztki przyklejonej gąbki. To, czego nie dało się usunąć szpachelką, wyrównałam szlifierką.

Na nowej gąbce odrysowałam kształt siedziska i wycięłam nożykiem do tapet. Miałam resztki gąbki grubości 2 cm. Żeby siedzisko było wyższe i wygodniejsze, wycięłam z niej po dwa takie same kawałki na jeden taboret.



Nowa tapicerka z jeansu

Wybrałam jeans na obicie z kilku względów. Jest trwały, sprawdzony już na kilku krzesłach. Taborety miały być oryginalne i pasować do męskiego wnętrza. Plus stare jeansy, dostały nowe życie.

Od siedziska odrysowałam i wycięłam z nogawek jeansów, górną część nowej tapicerki. Z uwzględnieniem 1cm zapasu na zszycie.



Oraz pas jeansu długości obwodu krzesła plus zapas na zszycie oraz szerokości ( 2x po 2cm gąbka + 3cm siedzisko+1cm na zszycie + 3cm na podwinięcie i obicie ). Łącznie 11cm szerokości pasa.

I pasek na lamówkę ( pod sznurek ). U mnie szerokości 5cm ( uzależniona od grubości sznurka ).

Żeby sobie ułatwić pracę najpierw wszyłam sznurek w pasek jeansu, a dopiero potem zszyłam wszystko w całość. Przyda się dwustronna stopka do maszyny, do wszywania zamków.



Rozjaśnianie i przetarcia na jeansie.

Gotowe pokrowce na taborety zamoczyłam w ciepłej wodzie z Ace ( 3:1).  Nieszczególnie zależało mi na super rozjaśnieniu. Miałam za to nadzieję, na w miarę naturalne odbarwienia jeansu przy szwach. Zbyt mocne atakowanie tkaniny chlorem sprawia, że materiał robi się delikatny i podatny na uszkodzenia. Pokrowce moczyłam około 2-3h, co jakiś czas obracając. Tarką do stóp zrobiłam delikatne przetarcia.

Po takim czasie moczenia, nawet jeśli gołym okiem nie było widać efektu, po wypłukaniu i wypraniu, jeans się rozjaśnił.



A kiedy pokrowce sobie schły zajęłam się taboretami na poważnie :).

Oczyściłam nogi szmatką nasączoną acetonem technicznym. Ściągnęłam plastikową okleinę z nóg pierwszego. Z drugiego usunęłam filc i jakieś metalowe stopki pod nogi. Papierem ściernym szlifowałam – ręcznie. Toczonych elementów nie da się szlifować szlifierką, a szkoda.

Klejem do drewna podkleiłam niestabilne nóżki.

Jasne nóżki zabezpieczyłam lakierem bezbarwnym. Ciemne pokryłam bejcą i również zalakierowałam. Łącznie 2 warstwy lakieru.

Po wyschnięciu nóg, klejem w spreju przykleiłam gąbki do siedzisk.

Ociepliną owinęłam siedziska i lekko złapałam zszywaczem. Tak tylko aby się nie przesuwała. Tą część również mogłam sobie darować ale miało być ładnie i milutko :).



I w końcu przyszedł czas na najprzyjemniejszą pracę. Ostatni mały kroczek do taboretów w nowym wydaniu.

Podwinięty materiał przyszywałam po przekątnej. Pokazywałam jak obijać siedzisko na przykładzie stołka z Ikea. Musi być równo rozłożony i dobrze naciągnięty. Szczególnie jeśli mamy rancik.



Zszywacz akumulatorowy Ryobi ONE+

Do tej pory używałam tradycyjnego tackera i to był mój debiut ze zszywaczem Ryobi ONE+. Nagle tak bez odcisków na dłoniach, siły, samo się wbija… Jak nie jestem gadżeciarą oraz niewiele mi trzeba do szczęścia, tak tu byłam mile zaskoczona. Troszkę potrzebowaliśmy czasu, żeby się ze sobą oswoić. Pracuje się nim nieco inaczej niż tradycyjnym tackerem. Za to jak już się człowiek z takim sprzętem wielozadaniowym zaprzyjaźni, to kolejne pomysły DIY sypią się same.

Z resztą sami oceńcie jak ta nasza współpraca nam się udała :).





MATERIAŁY:

  • taborety
  • trzy pary starych jeansów ( jeszcze zostało na kolejne projekty )
  • gąbka tapicerska i ocieplina
  • sznurek ( użyłam bawełnianego sznurka 5mm )
  • klej ( u mnie klej w sprayu Tesa )
  • maszyna do szycia, nici
  • papier ścierny
  • aceton techniczny i szmatka
  • lakier do drewna ( ew. farby / bejce )
  • pędzle
  • zszywacz Ryobi ONE+ oraz zszywki


Chciałabym powiedzieć koniec ale to dopiero początek :). Taborety już mają nowy dom i stały się inspiracją do dalszych przemian kawalerki. Pewnie ją Wam zaprezentuję, jak tylko właściciel oswoi się z myślą, że to co na śmietniku niekoniecznie musi być śmieciem. Że nie musi wydać miliona monet, by mieszkać niebanalnie i we własnym stylu. A to pewnie chwilkę zajmie ;).

Kasia


Jeśli ten wpis Cię zainspirował i chcesz postawić mi kawę, to będzie mi bardzo miło.

Dziękuję!

7 komentarzy do “Taborety PRL w jeansie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *