Malowanie pistoletem, czy tylko wałek?
Uwielbiam remonty. A przynajmniej tą część, kiedy planuję kolor ścian, układ mebli oraz efekt po, pachnący świeżo położoną farbą.
Malowanie ścian i sufitów, zdecydowanie już takie przyjemne nie jest. Wałkiem w górę i w dół. W narożnikach pędzlem. Ręce bolą, a trzeba dalej machać. Jedna warstw, druga, jakieś prześwity, wałkuję trzecią… Standard. Wiem co mówię, bo tych ścian to już kilometry wymalowałam i z całą pewnością zrozumie mnie każdy, kto przynajmniej jedno malowanie ma za sobą.
Mam też taką jedną ścianę strukturalną w salonie, której wałkiem nie da się pomalować. Oryginalny „baranek” gipsowy z lat 70tych. Na samą myśl, że mam ją malować już mnie wszystko boli. Zostaje pędzel ławkowiec i długie godziny malowania każdej szczelinki „baranka”.
Malowanie pod ciśnieniem.
A gdyby tak pomalować ściany natryskowo?
Na pewno wiecie jak szybko maluje się sprejem. Gdybym miała taki sprej do ścian, to cały blok bym pomalowała :). I tu mamy haczyk. Ilekroć już chciałam kupić lub zrobić coś, co będzie malowało pod ciśnieniem, to przeczytane opinie sprowadzały moje natryskowe marzenia na ziemię.
„Duża strata farby…” i bez tego przy malowaniu wałkiem byłam cała w identycznym kolorze co ściana ;). „Trzeba wszystko zabezpieczać i więcej oklejania niż malowania… Nie pokrywa równo… Można stosować tylko konkretne farby… Ma sens wyłącznie w przypadku wielkich powierzchni….”.
Generalnie więcej przeciw niż za. Dodatkowo zdjęcia nieudanych prób malowania i malarskiego Armagedonu „po”, ostatecznie zniechęcały do inwestycji. I w końcu nadarzyła się okazja przetestowania pistoletu do malowania marki Wagner. Chyba nie muszę tłumaczyć, że cieszyłam się jak dziecko :). Mając jednocześnie z tyłu głowy wszystkie przeczytane i zasłyszane opinie.
Dzisiaj, po kilku tygodniach testowania mogę śmiało powiedzieć, że było warto spróbować. Nie mogę się odnieść do innych tego typu urządzeń ale na pewno ten pistolet malarski spełnia swoją funkcję, a nawet mile zaskoczył.
Malowanie ścian pistoletem malarskim w praktyce.
Podczas malowania nie zauważyłam żadnej straty farby, a wręcz sporą wydajność. Trafia na ścianę, nie wokół. Oczywiście należy uprzednio zabezpieczyć podłogę i okna. Jakieś tam kropki miałam na dłoniach ale nie tak jak w przypadku wałka, czy spreju w aerozolu. Mogę tylko potwierdzić zapewnienia producenta, że minimalnie pyli.
Do malowania używałam najzwyklejszej farby emulsyjnej do ścian, bez rozcieńczania. W przypadku bardzo gęstych emulsji farba wymaga rozcieńczenia z wodą.
Pistolet świetnie nadaje się do nakładanie gruntu na ściany przed malowaniem. Zdecydowanie szybciej i łatwiej niż pędzlem.
Wymaga wprawy i odpowiedniej regulacji, jak każde narzędzie. Zanim zaczniecie malować ścianę, spróbujcie na kartce papieru. Zobaczycie czy lepiej zmniejszyć, czy zwiększyć moc. Z jakiej odległości natryskiwać. Tak jak w przypadku sprejów, nakładamy cienkie warstwy, w odstępach czasu. Żeby nie powstały brzydkie zlewki.
Wszelkie zakamarki, sztukaterie, struktury pokrywa idealnie. Koniec z mozolnym malowaniem pędzlem. Już widzę malowanie tego mojego „baranka” :).
Jeśli chodzi o głośność urządzenia, to taki powiedzmy dość cichy odkurzacz.
A żeby jeszcze mniej się wysilać, bo farba jednak waży plus pistolet, nie uzupełniałam pojemnika farbą do pełna. Mniej więcej do połowy. Nie jest ciężko, a na pewno nie tak, jak wałowanie góra i dół.
To tylko kilka z moich spostrzeżeń, które zdecydowanie obaliły mity o pistolecie do malowania.
Sam sprzęt składa się z dwóch głowic, z pojemnikami na farbę. Jedna do ścian wewnętrznych i sufitów, elewacji. Drugą do nanoszenia farb do drewna i metalu. Całość wystarczy podłączyć do prądu. I jeśli miałabym się czegoś czepiać, to chyba tylko długości kabla. Zdecydowanie konieczny jest przedłużacz przy malowaniu większych powierzchni.
Głowice po malowaniu należy oczywiście oczyścić z farb, dokładnie jak pędzel, czy wałek. Bez problemu można rozkręcić elementy pistoletu i umyć pod bieżącą wodą.
Podsumowując, jestem na tak, a nawet bardziej. Pistoletem malarskim Wagner pomalujecie nie tylko ściany. Przeznaczony jest także do lakierów, emalii, bejc, lakierobejc… Można nim malować wewnątrz i na zewnątrz. Czyli, kiedy już pomaluję wszystkie ściany, to natryskowo mogę pomalować żyrandol, wiklinowe krzesło, meble, żeliwne kaloryfery… Godnie zastępuje spreje w aerozolu, które nie są tanie, a już na pewno nie są ekologiczne. Ach, wyobraźcie sobie jaki to może być efekt natryskowy przy połączeniu kolorów na komodzie :).
Na pewno nie rzucę wałeczków i pędzli, bo i te bywają konieczne, ale póki co strzelam z tego pistoletu z przyjemnością. Efektami będę się chwalić :).
Kasia
Wpis powstał przy współpracy z marką Wagner.
Jeśli ten wpis Cię zainspirował i chcesz postawić mi kawę, to będzie mi bardzo miło.
Dziękuję!
A co jeśli by nie zabezpieczać mozolnie powierzchni?
Dwugodzinne sprzątanie niewielkiego nawet korytarza. Chmura po użyciu takiego sprzętu opada dosłownie na wszystko. Nie chciało mi się wszystkiego oblepiać folią no i miałam za swoje. Samo malowanie idzie dość szybko i sprawnie, ale sprzątanie potem to praca na co najmniej 2 osoby, żeby zdążyć wszystko powycierać na mokro zanim ten nalot z farby zaschnie, bo wtedy duzo trudniej. Podłogę szorowałam 4 razy. No i sprzęt też trzeba zdążyć opłukać na czas. Dlatego 2-3 osoby, żeby się wyrobić.
Zdecydowanie się zgadzam z Niną. Maluję pistoletem od ponad roku i zabezpieczenie powierzchni to podstawa.
Trzeba też na czas umyć sprzęt jeśli planujemy dłuższą przerwę w malowaniu. Szczególnie w upalne dni, kiedy farba zasycha ekspresowo.
Niemniej ja widzę więcej plusów i szczerze, nie malowałam pędzlem ścian od kiedy mam pistolet.
Szczególnie jeśli do wymalowania jest większa powierzchnia.
Co do mycia podłogi na którą opadł pył, bo zawsze tam jakąś nieosłonięta dziurka zostanie, to zmywałam ostatnio farbę lateksową (granatową) i po dwóch myciach mopem nie było śladu. O ile zrobi się to szybko, nim zaschnie.
Jest jeszcze jeden haczyk. Pistolet pistoletowi nie równy. Mogę się wypowiadać wyłącznie na podstawie doświadczeń z tym który mam. Słyszałam, że bywają takie, które robią niezłe zamieszanie w małym mieszkaniu ;).
Ja dzis zabralam sie za malowanie pokoju z koloru niebieskiego na bialy.
Rak nie czuje z bolu. Kupilam za duzy walek, ktory tez swoje wazy.
A moglam zostawic ten niebieski…
Możesz mi wierzyć, że przy każdym remoncie myślę „po co mi to było”. Jak już skończysz na pewno będziesz z siebie dumna. Na pocieszenie pistolet z litrem farby też swoje waży. Kiedyś, po jednym remoncie mój kolega powiedział, że mam mięśnie jak niemiecka pływaczka ;).
Trzymam kciuki. Dasz radę. Zawsze mógłby to być czarny i wizja 7 warstw białej ;).