Zielone dekoracje świąteczne
W tym roku postawiłam na naturę i tradycję. Zieleń, mech, świeczki i kilka drobiazgów, na które lubię patrzeć. Myślę, że śmiało mogę powiedzieć, że sięgnęłam do korzeni. Dosłownie i w przenośni. Czyż może być coś piękniejszego niż święta w otoczeniu żywych dekoracji, z nutką sentymentalizmu.
Zaczęło się od konkursu na aranżację świąteczną lampki Baroque od marki Markslojd. Jeszcze zanim do mnie dotarła lampka wiedziałam, że nie obwieszę jej plastikowymi bombkami. Za to stare obrazy i cyprysiki w glinianych doniczkach, będą idealnym tłem.
Tylko te wszystkie doniczki takie pięknie nowe.
Jak postarzyć doniczki
Przy okazji odkryłam, że w internecie można kupić stare, spatynowane doniczki za … niemałą kasę oraz że sprzedawane są podróbki, stylizowane na stare. Ceny przynajmniej trzy razy wyższe niż nówki. WOW !!! Kto by pomyślał, że można robić biznes na „brudzeniu doniczek” ;). Jeśli więc macie stare gliniane doniczki, zmęczone życiem, to może warto spojrzeć na nie jeszcze raz lub dobrze sprzedać.
Ja wybrałam opcję samodzielnego postarzenia glinianych doniczek.
MATERIAŁY:
- gliniane doniczki
- farby kredowe lub akrylowe do drewna ( użyłam farb kredowych SpaceCreation )
- gąbeczka kuchenna
- jeśli chcecie zrobić przecierki przyda się również kostka szlifierska lub kawałek papieru ściernego ( min. gradacji 100 )
Przy pomocy gąbeczki nakładamy farbę. Nie musi być idealnie, a nawet nie powinno. Na początek użyłam białej farby kredowej. Rozcierając ją delikatnie. Jeśli w jakimś miejscu jest jej zbyt wiele, wystarczy zwilżyć gąbkę i rozetrzeć. To akurat ogromny plus farb wodorozcieńczalnych. W ten sam sposób wybieliłam również spodek.
Na kolejnej doniczce, po warstwie białej, nakładałam farbę w kolorze szmaragdowym. Rozcieramy nadmiar. Możecie poprawić białą lub dodać inne kolory w tonacji zielonej imitujące mech, a także szarości, brązy….
Po przeschnięciu przecieramy całość delikatnie papierem ściernym. Wtedy poszczególne barwniki z farby ładnie się rozmażą i uwidocznią. Zobaczycie więcej odcieni niż tylko szmaragd i biel. Dodatkowo zrobiłam mocniejsze przetarcia w miejscach gdzie zwykle przeciera się farba.
Niby takie same doniczki, gąbka, farby, a dwa różne efekty. Najfajniejsze jest to, że nie sposób zrobić dwóch identycznych. Każda kolejna będzie niepowtarzalna.
Dekoracje z mchu
No dobrze, doniczki już gotowe pora na zielone choineczki i mech.
Na dno doniczki oczywiście drenaż z keramzytu, żwirku lub stłuczki. Ziemia i na koniec mech. Zostawcie więcej miejsca na warstwę mchu. Możecie dodać kilka szyszek, patyczków, bombki, lampki…
Kompozycja z mchu i świec
Mchu i innych owoców lasu zostało mi tyle, że idąc za ciosem zrobiłam kompozycję w starej misce.
Na dno drenaż, potem warstwa ziemi. Do miski wstawiłam kieliszki pod świeczki. Możecie użyć gotowych, wbijanych świeczników. Kilka dekoracyjnych drobiazgów i świąteczny stół zapachnie lasem.
Wykorzystałam również szklaneczki do espresso. Uwielbiam je, są cudnie słodkie, tylko nie piję espresso. Za to w roli świeczników znalazły w końcu zastosowanie. Sami sprawdźcie co tam kryje się w Waszych szafkach kuchennych. Może czekają jakieś zapomniane naczynia, które pięknie zaprezentują się na święta :).
Ile to kosztowało?
- Karton mchu 20zł – kupiłam legalnie na giełdzie kwiatowej. Na pewno wiecie, że niezgodne z prawem jest zbieranie w lesie mchu, tak jak szyszek, żołędzi itd. Może czasami prawo jest po to by je łamać ale tym razem nie chodzi o spory polityczne, a o naturę.
- Doniczki gliniane po ok. 4zł plus podstawki
- Cyprysiki od 8 do 12zł
- Paczka złotych świec 16zł ( 12sztuk )
Jeśli więc planujecie zielone dekoracje, to warto wybrać się na giełdę kwiatową.
Do tego czerwone kulki, łańcuch i lampki led z Pepco. Ziemia i keramzyt zostały mi po przesadzaniu roślin. Resztki farb, gąbka kuchenna, kilka naczyń i gotowe :).
Mam nadzieję, że tych kilka pomysłów zachęci Was do naturalnych dekoracji świątecznych.
Nie wygrałam tego konkursu, który zapoczątkował żywe dekoracje. Za to udało mi się zazielenić świątecznie dom. Cały pachnie lasem. Dosłownie sięgnęłam korzeni i pobrudziłam się z radością ziemią. Zupełnym przypadkiem też, a może wcale nie, zrobiłam to po krakowsku. Czerwone korale, zieleń i odrobina białej koronki.
Kasia
Jeśli ten wpis Cię zainspirował i chcesz postawić mi kawę, to będzie mi bardzo miło.
Dziękuję!