Betonowe kubki
Pomysł na zgnieciony kubek wypatrzyłam w internecie i wydał się być zabawnym kontrastem przy powadze statecznego betonu ;). Tuż za jeansem z którego szyję co się da, ten materiał niezmiennie mnie inspiruje. Co jakiś czas worek cementu trafia w kąt i czeeeeka. Nie dlatego, że pomysłów brak, tylko nie czarujmy się, praca do najczystszych nie należy, a szlifowanie łączy się z wszechobecnym pyłem. Zniechęciłam ?
Nawet samej siebie nie i dziś znów będzie pył, kurz i duuuużo czekania ;).
Do wykonania świeczników potrzebujemy:
- cement budowlany
- plastikowe kubki jednorazowe
- tea ligts
- sznurek
- naczynie do rozmieszania cementu z wodą
- papier ścierny
W małych sklepach budowlanych można kupić mniejsze worki cementu. Sama poszłam w hurt i kupiłam standardowy, 25kg więc produkcja przedświąteczna i tumany pyłu przede mną ;).
Kubeczki związujemy tak, aby powstał efekt zgniecionego kubka.
Mieszamy cement z wodą mniej więcej w proporcji: 7 kopiatych łyżek cementu i 14 łyżek wody.
Ta proporcja jest orientacyjna, na potrzeby kubków, żeby powstała w miarę gładka powierzchnia. Jeśli zalewacie gładką formę ( bez zagięć ) można zrobić gęstszą masę lub dodać piasek.
Zalewamy kubek i stukamy nim o blat, żeby równo się rozłożył, a pęcherzyki powietrza wyszły na wierzch. Im więcej razy stukniemy, tym mniej pęcherzyków ( dziurek ) zostanie.
Wkładamy tea ligt i obciążamy – ja nałożyłam drugi na wierzch. Masa będzie wypychać wkłady, bez obciążenia za godzinkę dziurki już by nie było, a i tak trzeba je mieć na oku ;) – dociskać póki nie stężeją.
Kiedy masa będzie trzymała formę, można wyciągnąć wkład. W zależności od temperatury, po kilku godzinach powinna już trzymać formę, choć pozornie i tylko z wierzchu. Z drugiej strony, jeśli przegapimy ten moment, wyciągnięcie tea lights będzie trudne, o ile w ogóle ich nie zabetonujemy na zawsze ;).
I czekamy :).
W lecie, kiedy świeczniki smażyły się w słonku można było wyjąć je z formy następnego dnia. Te schły w temperaturze pokojowej. Zrobiłam test i po 24 godzinach jeszcze były podatne na uszkodzenia.
3-4 dni później delikatnie rozcinamy formę.
I dalej czekamy :).
Na zdjęciu poniżej kubek pierwszy od lewej ( zalany dzień później ) wyciągnęłam za wcześnie, jest ciemniejszy i widać, że ukruszył się. Jeśli już tyle czasu inwestujemy w to, żeby wyglądały, to warto dać im spokojnie przeschnąć.
Po kolejnych dwóch dniach pora na szlifowanie papierem ściernym, wierzchu i środka pod wkłady. W domu odradzam, za to na zewnątrz do przeżycia ;).
I tak po tumanach pyłu dochodzimy do betonowych świeczników z przymrużeniem oka :). Jeśli pomysł Wam przypadł do gustu zachęcam do eksperymentowania z innymi formami. Wazon z butelki PET, lampka nocna, doniczki, czy jajka które pokazywałam na Wielkanoc.
Na zdjęciu poniżej jako formę wykorzystałam puszki i pomalowałam farba akrylową.
Za to tu cement wymieszany z piaskiem i mniejszą ilością wody. Jest twardszy, trudniej go oszlifować. Dziurki są efektem pozostawionych pęcherzyków powietrza.
Jeszcze lampka nocna, na której przyzwoite zdjęcie czekam 3 rok ;). Pozdrawiam Właściciela i dalej czeeeekam :p.
Tak to kolejny worek cementu wykorzystany :).
Pingback: Betonowe doniczki - Klinika DIY