Koszyk rowerowy cz.1
Nieodzowny element miejskiego roweru, ale czy musi być jak każdy ? Proponuję nadać mu indywidualny wygląd, dopasowany do Ciebie. Dziś zaczniemy od zmiany koloru. Dalej przejdziemy przez nadanie mu stylu …. aż po dodatki, no może jednego najważniejszego :), chyba, że po drodze wpadnie mi coś do głowy :).
Potrzebujesz:
- wiklinowy koszyk rowerowy
- farba akrylowa
- barwnik
- pojemnik po spryskiwaczu
- folia ochronna
- taśma malarska
Mój, jak i większość koszyków wiklinowych wyglądał zwyczajnie, powiedzmy naturalnie. Marzyłam o oryginalnym, w kolorze turkusowym. Barwnik zakupiony… ostatecznie, po próbach na desce, ów turkusowy niczym się nie różnił od miętowego, czyli nie to ;). Fioletowy wygrał :).
Zaczynamy od wykąpania naszego koszyka i oczyszczenia, jeśli nie jest nowy. Najzwyczajniej pod prysznicem i niech sobie wyschnie.
W słoneczny dzień koszyk szybciutko wyschnie.
Zastanowiło Was po co pojemnik po spryskiwaczu ? Idealne pomalowanie szczelin w plecionym koszu zajęłoby mnóstwo czasu. Najlepiej sprawdziłaby się farba w sprayu, ale jeśli nie mamy jej w wymarzonym kolorze, to zrobimy sobie własny spray :).
Białą farbę akrylową, wodorozcieńczalną, mieszamy z barwnikiem. Lekko rozcieńczamy wodą i wlewamy do pojemnika po spryskiwaczu. Użyłam takiego do storczyków, ale może być też np. po płynie do szyb. Taki, jaki macie w domu.
Nie rozcieńczona farba jest zbyt gęsta, ale bez przesady z wodą. Tylko tyle, żeby przeszła przez spryskiwacz. Układamy kosz na folii zabezpieczającej, taśmą zabezpieczamy uchwyty koszyka i pryskamy.
W wietrzny dzień tej folii będzie trzeba dużo więcej ;).
Pryskamy cienkimi warstwami, żeby farba się nie zlewała. Dajemy farbie wyschnąć i malujemy pod innym kątem, z innej strony, aż do pokrycia każdej dziurki :).
Moje Panie, jedziemy :).