Schodek Ikea – black & white
Ostatnio przerabiałam segment PRL, jeszcze się nim nie pochwalę ale właśnie on ma związek bezpośredni z tym taboretem. Trzy lata segment czekał na swój czas, a kiedy już przyszła odpowiednia pora, to meble z przed pół wieku zdominowały internet. Od imponujących metamorfoz zapomnianych mebli, przez ciekawe aranżacje wnętrz z wykorzystaniem owych, aż po grupy na FB, gdzie można prawdziwe skarby kupić. Wiecie, że na Facebook jest grupa „śmieciara jedzie” ? Ludzie informują się na wzajem pod którym śmietnikiem stoi coś godnego uwagi. Miła odmiana dla Skandynawii z Pepco, która królowała przez ostatnie lata. Kolorowo, ale może się też przejeść ;). Mnie się ciut przejadło. Niezmiennie mam zamiar dokończyć swoją koncepcję salonu z wykorzystaniem mebli z lat 60tych, jednak przekorna natura nie pozwala by było jak „trzeba” ;).
Tak właśnie trafiło na kilkuletni taboret Ikea, który mam nadzieję odświeży te moje starocie ;). W oryginale był z surowego drewna, potem pomarańcz i na koniec mdły niebieski. Po oczyszczeniu i przeszlifowaniu papierem ściernym wyglądał jak poniżej.
Ten widok już możecie wymazać sobie z pamięci i zabieramy się do pracy :)
Potrzebowałam:
- papier ścierny
- biała i czarna farba do drewna
- pędzle, wałki
- taśma malarska
- marker permanentny
- linijka, ołówek, gumka
Po przeszlifowaniu, pomalowałam cały stołek dwukrotnie na biało. Taśmą malarską odcięłam linie nóg oraz te miejsca, które białe miały pozostać i pomalowałam na czarno.
Puszce w rozmiarze XXL też się czernią dostało ;).
Jeszcze jedna warstwa białej, która pokryła ewentualne niedociągnięcia i można malować wzorek.
Ołówkiem zaznaczyłam linie na siedzisku i stopniu. Po akceptacji wzoru ;), markerem permanentnym (1-4mm), trwale rysowałam linie . W niektórych miejscach dodałam kropeczki. Na koniec proste linie po obrysie i gotowe :).
Ile mi to galaktyczne malarstwo zajęło ? Dosłownie chwilę. Nie powiem, bo nieco precyzji wymagało. W końcu to marker permanentny i nie fajnie byłoby się pomylić ;). Za to oklejanie taśmą, a potem malowanie farbą pewnie trwałoby dużo dłużej i przypuszczam, że tak idealne linie trudno by było uzyskać.
Ostateczny efekt pozostawiam Waszej ocenie. A tak przy okazji, u Was już stołki patyczaki, czy może macie awersję do obecnych trendów ?
Pingback: Zakładki ze szpatułek - diy - klinikadiy.pl