Igielnik 2w1
Kiedyś szyłam tak wiele i masowo, że zmęczona porzuciłam maszynę w kąt na 8 lat. Do tego stopnia miałam wstręt, że nawet zwykłe skrócenie spodni zlecałam krawcowej. Na szczęście radość z szycia powróciła, niemniej po tej kilkuletniej abstynencji krawieckiej pilnuję by nie popaść w zmęczenie.
Jak nie przegrać z pasją ? Jeśli czuję, że nie idzie, to odpuszczam i wracam następnego dnia lub za miesiąc ;). Dwa to komfort pracy. Można męczyć się z tępymi nożyczkami lub odpuścić dziś, a jutro kupić nowe.
Tak właśnie powstał pomysł na igielnik dwa w jednym. Jeden, całkiem zadowalający już miałam ( możecie go zobaczyć w tym wpisie ). Spory i widoczny, szpilki ogarnięte ale stół do krojenia od biurka z maszyną dzieliła przestrzeń na tyle odległa, że zaczęło mnie męczyć to ciągłe wstawanie po szpilki.
Potrzebuję szpilki przy maszynie! I nie uszyję nic innego do póki tam się nie znajdą.
Zaczęłam od planu, który już kiedyś wdrożyłam. Igielnik na gumce, przypięty do maszyny. Plan ewoluował i jednak rzep. Przy okazji powrócę sentymentalnie do patchworku :).
Potrzebujemy:
- resztki tkaniny
- watolina
- gumka
- rzep
- taśma dwustronnie klejąca
- nici, szpilki
- porządne nożyczki ;) lub nożyk obrotowy i mata
- żelazko
- maszyna do szycia
Z tkaniny wycinamy paski o równej szerokości.
Paski zszywamy wzdłuż.
Przycinamy, rozprasowujemy i doszywamy do boku kolejny.
Front igielnika gotowy. Teraz wycinamy drugi identyczny kwadrat.
Przyszywamy rzep – ten zadziorny ;).
Oba elementy zszywamy prawą do prawej, przycinamy rogi i przewracamy na prawą stronę.
Wypychamy watoliną i zszywamy. Drugi rzep, milutki podklejamy taśmą z pianką, dwustronnie klejącą.
Podklejony rzep przyklejamy do maszyny i gotowe :).
W ten sposób możemy uszyć piękne patchworkowe poduchy ale dziś nie o tym :).
W tym momencie, kiedy przyczepiłam upragniony igielnik do maszyny pomyślałam, że mogę go również odczepić :). Odczepić i przypiąć w inne miejsce. Na przykład na dłoń. Nosić, odczepiać, przyczepiać, przenosić…. ;).
Odmierzyłam obwód swojego nadgarstka i wycięłam pasek tkaniny. Mniej więcej w połowie przyszyłam gumkę. Gumka ma dopasować „bransoletkę” do reki, tak żeby się nie przesuwała. Doszyłam rzep jako zapięcie i jeden dodatkowy, żeby przypiąć igielnik. Całość zszyłam w całość prawą do prawej z lekko naciągnięta gumką.
No i mam :). Igielnik, który mogę przypiąć do maszyny lub nosić na ręce.
Nie jestem krawcową z zawodu, nawet nie będę się przyrównywać, ale igielnik mam profesjonalny i zawsze pod ręką :).
Prawie zapomniałam ;). Koleżanka pytała czy nie kłuję sobie ręki. Otóż owszem, pierwszy raz z dociskaniem igielnika zakończyło się wbiciem szpilek w nadgarstek ;). Trening czyni mistrza i przestałam dociskać, a rzep ładnie trzyma, więc mam szpilki i tu i tam :).