Jeansowe krzesło
Odnowienie krzesła i danie mu drugiego życia nie jest tak trudne jak mogłoby się wydawać. Takie meble są dużo solidniejsze niż jednorazówki z marketów.
Tak się mądrzę, jakbym setki mebli przerobiła ;). Nie prawda, to pierwsze krzesło, które generalnie remontuję :). Za to faktycznie, kilka mebelków naprawiałam, przerabiałam, a zachęcona efektem końcowym zagłówków, postanowiłam spróbować z krzesłem.
Mam ogromną słabość do jeansu, więc kiedy wpadło mi w ręce stare, podniszczone, ale solidne krzesło to od razu padło na jeans… mocny, więc idealny na tapicerkę, odświeży mebel i mam nadzieję, że trafi w gust mojego syna :).
Potrzebujesz:
- krzesło
- stare jeansy
- gąbka tapicerska
- tacker
- zszywki
- papier ścierny / szlifierka
- farba
- barwnik
- klej do drewna
- nóż
Już zacierałam ręce na widok tych śrub w nowym wydaniu.
Na pierwszy rzut oka nie wyglądało źle. Siedzisko w prawdzie było mobilne ;), a nogi ciut się rozjeżdżały … damy radę :).
Całym zespołem przystąpiliśmy do prac… Jakoś tak jest, że jak syn zaczyna mi pomagać, to nagle nie sposób zrobić zdjęcia bez małego nadzorcy, a to ja miałam być tu szefem ;).
Tak więc cały zespół zaczął rozbieranie krzesła na części pierwsze.
Na zdjęciu poniżej widać, że ktoś kilkakrotnie próbował nieudacznie przybijać siedzisko do ramy z resztą bez efektu ;).
Zaczęłam od szlifowania, kolejno przechodząc od ręcznego do szlifierki, bo okazało się, że nierówności/obicia są spore i trzeba to wszystko wyrównać.
Wyjęłam poluzowane elementy, rowki wypełniłam klejem do drewna i złożyłam w całość.
Tu miała być euforia… miała być ;). Chwilę myślałam nad kolorem ostatecznym ramy i stanęło na limonkowym, kontrastującym z jeansem, skórą i starą maszyną do szycia, pełniąca funkcję biurka.
Oczywiście postawiłam na barwnik, „bo na pewno takiego koloru nie znajdę”. A jednak znalazłam i żałuję, że nie kupiłam. Za to kupiłam barwnik, w tym samym odcieniu co gotowa farba i tu moje szczęście z nabytku było tak ogromne, że chciałam malować już. Mam idealny barwnik :).
Idealny to on był w sklepie. Moja farba, niezbyt gęsta, jak to akrylowa, uzupełniona barwnikiem o konsystencji zielonej wody …
Nie sądziłam, że produkuje się jeszcze takie barwniki. Wszystkie kupowane ostatnio były gęste i nie miały wpływu na konsystencję farby. Wolę pisać dobrze lub wcale, więc producenta pozdrawiam, podniósł mi tylko poprzeczkę w malowaniu. Wielki plus za kolor, dokładnie taki, jaki sobie wymarzyłam.
Żeby wyjaśnić frustrację konsystencją barwnika zamieszam zdjęcie poniżej. Tak właśnie wygląda malowanie wodą przy użyciu wałka ;). Pozostaje przejść na pędzel. Tylko ten kolor mnie motywował do dalszej pracy ;).
Rama krzesła schnie, jest więc czas na tapicerkę.
Na gąbce o grubości 5 cm odrysowałam elementy krzesła.
Nożem kuchennym ( bez ząbków) bez problemu wycięłam kawałki gąbki.
W końcu jeans. Skoro to krzesło dla syna, to musiał oddać dwie pary ;).
Pocięte spodnie dziecka ;) zszyłam w kawałki, które obejmą oparcie i siedzisko, plus zapas na obicie.
Tackerem kolejno przyszywałam materiał, tak, żeby równo się rozkładał.
Pierwotna wersja oparcia była obustronnie zszyta i jakimś cudem naciągnięta na ramę z gąbką. Już kiedyś obszywałam podłokietniki, więc wiem, że naciąganie tkaniny na gąbkę jest możliwe… i na tym skończę. Zszyłam tackerem z tyłu oparcia.
Oczywiście zamaskowałam to rantami z jeansów, klejąc je na gorąco, ale możesz też je przyszyć.
A kiedy już prac będzie koniec, trzeba przykręcić oparcie, jak było :). Gruba warstwa jeansu, a do tego już przytwierdzonego nie pozwala na wyczucie poprzednich dziurek po wkrętach. I praca od nowa. Rozpiąć i natrafić na dziurki ;). Następnym razem zaznaczę wcześniej miejsca na wkręty.
Z siedziskiem poszło dużo łatwiej. Wystarczy obijać / przypinać je na przestrzał, równo naciągając tkaninę.
Istotna jest długość zszywek. Jeśli kupujesz zszywki to weź pod uwagę grubość tkaniny i ewentualną ilość jej warstw. Jeans był zdecydowanie grubszy od poprzedniej taniny obiciowej, szczególnie w miejscach szwów.
Rama już po pięciokrotnym malowaniu wodą … tu jestem ciut złośliwa ;) tylko ciut, przeschnie wystarczy zamontować siedzisko, potem oparcie, skręcić spatynowanymi śrubami … i moje pierwsze krzesło gotowe :).
Pora podnieść poprzeczkę, może fotel ?
W między czasie jeszcze bratkowi się dostało ;).
Pingback: Domino – e-tui
Pingback: Metamorfoza krzeseł | Klinika DIY
Jeansowe krzesło to świetny koncept, wpisuje się idealnie w ideę upcyklingu, z której sama zaczynam korzystać coraz częściej. Te stare jeansy często mają taką energię, której nie sposób odmówić. Jestem zaskoczona, jak pięknie i kreatywnie potrafisz odmienić stare, „zgubione” rzeczy i nadać im nowy błysk. To krzesło jest idealnym tego dowodem. W dodatku, kiedy myślałam o renowacji krzesła, zawsze wyobrażałam sobie coś skomplikowanego, ale po przeczytaniu wydaje mi się to o wiele bardziej osiągalne. Swoją drogą, zastanawiam się, czy podobna technika mogłaby sprawdzić się z innymi tkaninami? Mam na myśli na przykład stare, wzorzyste koszule, które mogłyby dodać meblom koloru i charakteru. Miałam również problem z barwnikami, które wpływały na konsystencję farby, ale myślałam, że to tylko ja miałam pecha.