Taca morzem smagana
Kocham morze oraz wszystkie niedogodności z nim związane. Od rozmierzwionej fryzury, przez piach wchodzący wszędzie, po słony smak w ustach. Wiem co mówię, bo choć dzisiaj mieszkam na południu Polski, to przez kilka lat żyłam na południu, tyle że Hiszpanii. Nad samiutkim morzem i z piachem zamiast kurzu na podłodze ;). Gdybym mogła dzisiaj wybierać miejsce do życia, z całą pewnością związane byłoby z morzem.
Tym sentymentalnie morskim wspomnieniem chciałam Was zaprosić na herbatę, kawę podaną do łóżka, na tacy z palet. Smaganej słońcem i podniszczonej wieloletnim działaniem morskiego powietrza.
Nie przywiozłam jej z drugiego końca Europy, a efekt postarzanego drewna uzyskałam dzięki Saltwash. To nowość na Polskim rynku, która spodoba się amatorom podniszczonych powierzchni. Produkt, który dodajemy do farby można stosować na wszelkiego rodzaju powierzchnie: ściany, drewno, tkaniny, szkło… Więcej przeczytacie na stronie producenta.
Dostałam puszkę do przetestowania i zabrałam się do pracy :).
Taca z palet
MATERIAŁY:
- deski z palet
- farba do drewna + barwniki
- wkręty
- szlifierka / papier ścierny
- wyrzynarka lub piła do drewna
- skórzany pasek lub kawałek skóry
- pędzel, śrubokręt
Deski przycięłam wyrzynarką ( zwykła piła wystarczy ) na długość tacy oraz dwie krótsze – łączące. Moja taca ma 55cm długości i 25cm szerokości.
Wygładziłam szlifierką i skręciłam w całość.
Malowanie z Saltwash
Producent dokładnie wskazuje proporcje proszku w stosunku do konkretnej farby.
Ja użyłam farby akrylowej, która została mi po malowaniu komody. Lekko ją tylko rozjaśniłam białą farbą i do 100ml farby dodałam 4 łyżeczki proszku. Gdybym malowała nową, idealnie gładką powierzchnię dodałabym proszku nieco więcej, jak zalecał producent.
Pierwsza warstwa, to malowanie gęstą mazią, przez dociskanie pędzlem farby, tworząc fakturę na deskach.
Po przeschnięciu pierwszej warstwy, delikatnie ściągnęłam nadmiar pędzlem.
Druga warstwa to ciemniejsza farba akrylowa ( bez dodatku slatwash ).
Ostatni etap to szlifowanie.
Na koniec uchwyty, które wycięłam z kawałka skóry. Paradoksalnie była to kiedyś góralska torebka ;).
Nawierciłam otwory.. Tu przerywnik na rzecz bezpieczeństwa. Widzicie tą łapkę na zdjęciu ?
To nie są ustawiane zdjęcia. Pokazywałam Wam na Instagram, jak Lili asystowała przy pracy nad tacą. Z resztą zawsze wtyka nos tam gdzie się wierci, wyrzyna i tnie, co nie jest bezpieczne. Z tyłu głowy mam myśl, że chce mnie wygryźć z roboty ;).
A efekt mojej pracy ( nie Lili ;) ) prezentuje się tak :).
To czwarta taca na blogu. Były taca dla Joasi, miętowa i do tej pory moja ulubiona taca z tablicy. Morska taca z palet, wyjątkowo zostanie w domu :). Z czasem paski również nabiorą patyny i będzie idealna.
Podsumowując sam produkt – ułatwia przetarcia. Oczywiście można pomalować deski w dwóch odcieniach i po przeszlifowaniu papierem, uzyskamy podobnie dwa lub trzy kolory. Różnica jest fakturze. Po pierwszej warstwie powstały grudki, coś jak rdza. Ostatecznie nie są wyczuwalne, za to na żywo faktycznie sprawia to wrażenie realnego działania czasu na drewno. Jeszcze spróbuję Saltwash na innych powierzchniach, bo efekt mnie mile zaskoczył.
Pingback: Warsztaty w Krakowie - Klinika DIY
Pingback: Wieszaki z Saltwash - Klinika DIY