Półeczka z szuflady
Po przejściach z taboretem, z którego w mękach powstał stolik do chińczyka mocno się zastanawiam zanim porwę się na reanimację niechcianego grata. Jednak przy drewnianej szufladzie nie miałam żadnych wątpliwości. Stara, solidna szuflada i kurcze muszę to powiedzieć… Z duszą. Choć pewnie tylko ja to w niej widziałam ;).
Kto by pomyślał, że przed metamorfozą ( po kąpieli ), wyglądała tak. Domownicy tylko przerzucali oczami i musiałam im pokazać co ja w tej szufladzie widzę ;).
Półka ze starej szuflady
Pomysłów na śmiecia z wystawki miałam sporo, a stanęło na cukierkowej półeczce.
Do metamorfozy potrzebowałam:
- sosnowa deska ( 9cm x 1,5cm – za metr deski zapłaciłam 10zł w OBI )
- biała farba akrylowa i barwniki
- lakier bezbarwny
- tapeta + klej
- szpachla do drewna
- taśma malarska
- zawieszki meblowe ( około 5zł/ 2szt. )
- papier ścierny, piła do drewna, wiertarka, wkręty, pędzel, wałek
- linijka/miarka, ołówek
Deskę / półki przycięłam na szerokość szuflady.
Po przetarciu papierem ściernym, wszystkie elementy pomalowałam na biało.
Tapetę przycięłam na wymiar pleców i przykleiłam.
Po wyschnięciu, pomalowałam ją trzema warstwami lakieru bezbarwnego. Tu wspomnienie akrylowej farby Vidaron, która niestety ma żółtawy odcień, czego może nie widać na naturalnym drewnie ale w tym wypadku nie jestem do końca zadowolona.
Wyschnięte plecy zabezpieczyłam taśmą malarską i jeszcze raz pomalowałam wnętrze na biało.
Wyznaczyłam miejsce pod wkręty do półek ( w miarę równo, żeby filiżanki nie spadały ;) ) i nawierciłam otwory. Najpierw mniejszym wiertłem, a potem większym ( rozmiaru główki śruby ).
Schowane w desce wkręty, zamaskowałam szpachlą do drewna.
Po wyschnięciu szlifowanko i można malować na ostateczny kolor :).
Zostały do zamontowania niespecjalnie piękne zawieszki. Przykręciłam je nieco inaczej. Wystające ponad półeczkę moim zdaniem zepsułyby cały efekt słodyczy ;).
Na koniec całość pomalowałam bezbarwnym lakierem.
Masa pracy ? Więcej pisania niż realnej roboty ;). No może czas oczekiwania na schnięcie farby bywał frustrujący.
Teraz tylko żałuję, że szuflada była jedna. Aż by się chciało z niej zrobić szafkę na klucze, tablicę na notatki… Może Wy macie u siebie jakąś szufladę i przerobicie ją na swój sposób :).
Poza tematem odnawiania, podpowiedzcie. Jak się nazywa taki mebel na filiżanki i bibeloty ? Szukałam, szukałam i nie znalazłam, a przecież to chyba nie półka. Ktoś wie ?
Bardzo fajnie wygląda ta tapeta na pleckach. Super.
Słodka tapeta i pewnie bez niej nie było by takiego efektu :).
taki duży mebel to kredens, ale to chyba wiesz ;) a czy na półkę też jest jakaś specjalna nazwa, to chyba nie… ? Uwielbiam tę szufladę! I nie mogę się na nią napatrzeć! To Twoja własna zdobycz, czy od Franco? ;)
Może faktycznie wymyślam z tą nazwą. Jeśli nie ma, to zdecydowanie powinna mieć. Brałam pod uwagę serwantki, gablotki… Kredensu nie ;). W każdym razie ogromnie mi miło, że Ci się podoba.
Upolowałam osobiście :). Franco by ją spalił jako pierwszą – takie piękne drewno było ;).
Pingback: Legowiska dla psa ze skrzynki - instrukcja Klinika DIY
Pingback: Walentynkowe zakładki z patyczków - Klinika DIY
Pingback: Szuflada w nowej roli – Klinika DIY